Pierwotnie, jeszcze w latach 20. XX w. jego drewniany poprzednik stał na masowym grobie ofiar zarazy zlokalizowanym w Podociemnem, kilkadziesiąt metrów za kapliczką św. Kingi. Istnienie tego, całkowicie zapomnianego dziś cmentarza, potwierdzają spisane przed ok. 20 laty relacje sędziwych świadków pamiętających stojący tam wielki krzyż i opowieści swoich dziadków o wielkiej niszczycielskiej zarazie sprzed wielu lat.
"Czarna śmierć" jak określano ówczesną katastrofalną falę dżumy pojawiła się w Europie jesienią 1347 r. wraz z genueńskimi kupcami uciekającymi z krymskiej twierdzy Kaffa (obecnie miasto Teodozja). Zaraza będąca najgorszą pandemią w dziejach ludzkości przybyła z Azji (Kirgistan i Chiny) i wg różnych szacunków zabiła ok. 30% - 40% mieszkańców Europy.
Zakażenie wywoływała bakteria Yersinia pestis przenoszona przez pchły pasożytujące na szczurach, zaś sama choroba występowała w dwóch odmianach: dymieniczej (powiększenie i pękanie węzłów chłonnych) i płucnej (największa śmiertelność).
W latach 1709-1710 czarna śmierć (nazwa od ciemno barwiących się zmian martwiczych w tkankach i na skórze) dotarła do Polski południowej (wcześniejsze XVII-wieczne epizody były dużo słabsze) w swojej największej fali. Śmiertelność była porażająca i wg kronik wynosiła nawet ok. 80% . W samym Krościenku przy życiu zostało zaledwie kilkanaście rodzin, które po szczęśliwym dla siebie finale zaczęły wznosić kaplicę poświęconą największemu europejskiemu orędownikowi i obrońcy przed zarazą - św. Rochowi (przy ul. Trzech Koron).
Strój dawnego lekarza w czasie epidemii dżumy; w dziobie znajdowały się tlące zioła i wonności, które miały "zabezpieczać" dostęp śmiercionośnych miazmatów do ust i nosa (zgodnie z ówczesnymi teoriami przenoszenia zarazy przez powietrze).
Jest bardzo prawdopodobne, że liczne tutejsze ofiary zarazy pochowano daleko za miasteczkiem, właśnie w Podociemnem, Działo się tak w obawie przed powrotem złowieszczej plagi. Nie znając przyczyn zarazy, długo uważano bowiem, że roznosi się ona przez miazmaty powietrza (ten sposób myślenia zachował się choćby w dawnym tekście modlitwy suplikacyjnej "Od powietrza... zachowaj nas Panie").
Samo miejsce było dobrze wybrane z racji znacznego oddalenia od miasteczka (na pocz. XVIII w. od południa praktycznie kończyło się ono na rogu rynku) i przechodzącej obok, łatwo dostępnej drogi.
Jeszcze długo to posępne nawet w dzień miejsce cieszyło się złą sławą i było powszechnie uznawane jako odwiedzane przez duchy, boginki, topielce i leśne demony.
rys. Katarzyna Skrobiszewska Kapliczka św. Kingi (przed przebudową), słup telegrafu, pocztowy dyliżans na starej drodze szczawnickiej oraz krzyż oznaczający cmentarz ofiar epidemii dżumy z lat 1709-1710, ok.1875 r.