2013.04.29 16:01 / relacja / czytano 5289 / opinie 0
24 kwietnia zespół w składzie: Tamara Styś, Dariusz Załuski, Marcin Miotk, Agnieszka Bielecka i Jacek Żebracki oraz trójka współpracujących z polską wyprawą Francuzów około 3 w nocy wyszła do obozu pierwszego z bazy wyprawy.
Po kilku dniach intensywnych opadów, okazało się że droga do obozu pierwszego była bardzo wyczerpująca, opad zakopał również pod śniegiem większość położonych wcześniej poręczówek. Dodatkowo operujące od około 9 godziny na plateau i powyżej – słońce spowodowało spore wyczerpanie zespołu po ponad 10 godzinach dojścia do „jedynki”, w której czekało nas jeszcze odkopywanie zasypanych namiotów.
Kolejny zespół w składzie: Piotrek, Robert, Jurek i Sonam wyszli do góry 25 kwietnia nieco po północy i dotarł do bazy pierwszej po około 8 godzinach, starając się iść po śladach z poprzedniego dnia. 25 kwietnia wszyscy spotkali się w „jedynce”. Zespół wychodzący poprzedniego dnia został w obozie pierwszym, regenerując się po męczącym marszu z poprzedniego dnia.
26 kwietnia Piotrek, Robert, Jurek i Sonam wyruszyli około 6 rano torować drogę w śniegu w kierunku obozu drugiego, pozostali łącznie z Francuzami wyruszyli w różnych odstępach czasowych za nimi, ostatni zespół: Marcin, Jacek i Agna wyruszyli około godziny 8 rano. Wszystkie grupy dogoniły zespół torujący przy wejściu na filar około godziny 11 rano. Przy dobrej pogodzie, po zmianie na torowaniu, wszyscy ruszyli do góry w kierunku obozu drugiego.
Około godziny 14.00 zespół był na wysokości - według wskazań różnych altimetrów 6600 – 6700 m n.p.m. w miejscu wystromienia filara, gdzie nastąpiło gwałtowne załamanie pogody. Widoczność spadła do kilku – kilkunastu metrów, gwałtowne podmuchy wiatru spowodowały nieprzyjemne lawinki pyłowe.
W tych warunkach ustalenie dokładnego miejsca, w którym miał znajdować się obóz drugi okazało się bardzo trudne. W zaistniałej sytuacji ze względu na dość późną porę i załamanie pogody, każdy z zespołów namiotowych (Darek z Tamarą, Agnieszka z Jackiem i Marcinem oraz Piotrek z Robertem i Sonamem i kierownik zaproszony do namiotu przez Francuza) skupił się na znalezieniu względnie bezpiecznego i wygodnego miejsca na biwak. Jak się okazało dla każdej z grup oba te warunki były trudne do spełnienia. W efekcie namioty zostały rozbite w znacznej odległości i deniwelacji od siebie w miejscu, które każdy z zespołów uznał za bezpieczne.
Niemniej jednak wszyscy spędzili noc głównie na odkopywaniu namiotów zasypywanych regularnie lawinkami pyłowymi. Namiot w Francuza z kierownikiem wyprawy został zasypany i zagrożony lawinami pyłowymi do tego stopnia, że w końcu został złożony a obaj panowie przenieśli się do namiotu Jacka, Agny i Marcina.
Po ciężkiej nocy, kolejnego dnia wiatr nie ustawał i warunki się nie poprawiły. Zespół zostawił zabezpieczony depozyt na wysokości około 6600 m n.p.m. i zszedł do jedynki i dalej do bazy 27 kwietnia. W chwili obecnej wygląda na to że wiatr się wzmógł. Prognozy wskazują na silne wiatry aż do 3 maja. Doświadczenie pokazuje, że nawet niezbyt silne wiatry rzędu ok 40 km/h utrudniają akcję górską ze względu na uruchamianie nieprzyjemnych lawin pyłowych w wyższych partiach góry.
W galerii prezentujemy zdjęcia autorstwa Agnieszki Bieleckiej, Marcina Miotka, Jerzego Natkańskiego i Piotra Tomali udostępnione na stronie Polskiego Himalaizmu Zimowego przy okazji kolejnej relacji z bieżącej wyprawy na Dhaulagiri. Pierwsze pięć zdjęć z dojścia i z samej drugiej bazy na wysokości około 6600 m n.p.m. Kolejne cztery z dojścia i z samej bazy pierwszej, ostatnie zdjęcie z bliżej nieokreślonego miejsca.
Autor: Oprac. red.
Źródło: polskihimalaizmzimowy.pl
Zdjęcia: Agnieszka Bielecka, Marcin Miotk, Jerzy Natkański i Piotr Tomala