2022.01.07 12:47 / news / czytano 1186 / opinie 0
Na południowym skraju starej drogi szczawnickiej, w pobliżu dawnego kamieniołomu Zawiasy (Zawiesy) i wjazdu na niegdysiejszy most Szalaya do dziś widać nierówność terenu. Jeszcze kilkanaście lat temu z gęstej trawy i kęp pokrzyw wyglądały pozostałości kamiennej piwnicy... Miejsce ponure, tajemnicze, długo owiane złą sławą, kryje szczątki starej karczmy...
Autor Krzysztof Koper - historyk, autor książki "Z dziejów Krościenka nad Dunajcem", pasjonat Pienin, nauczyciel mającym świetne pióro i dar opowiadania historii.
Karczmy w dawnej Polsce - jak pisze Kamil Janicki w swojej głośnej książce "Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa" - stanowiły najważniejszy element każdej wsi. Służyły odpoczynkowi podróżnych, pełniły funkcję sklepu, karmiły wędrowców (zresztą dość marnie), ale przede wszystkim zapewniały jedyną rozrywkę okolicznym mieszkańcom. W przeszłości tego typu obiekty stawały się dodatkowo swoistym oknem na świat, gdzie można było wysłuchać ciekawych opowieści przybyszy i wędrowców o innych krajach i o tym wszystkim, co znajdowało się daleko za znajomym horyzontem, bardzo rzadko przekraczanym przez ówczesnych włościan.
Począwszy od XVIII w. karczmy już na szeroką skalę rozpijały chłopów (panował wtedy tzw. przymus propinacyjny, czyli przymus picia alkoholu w określonych karczmach), co przynosiło znaczne zyski ich właścicielom, głównie szlachcie, gminie czy nawet proboszczom (bo były także karczmy plebańskie; w Krościenku działalność takiej jest potwierdzona w II poł. XVIII i w XIX w.).
Jedna z pięciu dawnych krościeńskich karczm, powstała przy ówczesnym moście Szalaya najprawdopodobniej w 1904 r. i należała do Konstantego Dziewolskiego - wieloletniego radnego gminnego i bratanka Hieronima Michała Dziewolskiego, XIX-wiecznego właściciela Dominium Krościenko. Szybko została oddana w ręce żydowskiego dzierżawcy; wiadomo, że w latach 20. XX w. był nim Schapsa Unterberger z Tylmanowej.
Była to typowa decyzja w tamtych czasach przekazanie prowadzenia karczmy - miejsca rozrywki i odpoczynku, ale i pijaństwa prowadzącego do nieszczęść wielu rodzin komuś spoza chrześcijańskiej społeczności, niezależnemu, obcemu, nie podlegającemu opinii ogółu (stąd, zwłaszcza w Galicji, tylu żydowskich dzierżawców i arendarzy).
Karczma przy moście szczawnickim służyła głównie mieszkańcom Krościenka i okolicznych wsi wracających z cotygodniowych targów i jarmarków oraz krościeńskich urzędów. Jak wynika z zebranych przed laty wspomnień, w sobotnie wieczory odbywały się tam głośne zabawy, na które nielegalnie zakradała się też młodzież, więc od czasu do czasu z tęgim kijem wpadał ówczesny proboszcz Krościenka ks. Antoni Łętkowski, który rozganiał nastoletnie towarzystwo.
Karczma (wraz z drugim pobliskim budynkiem, najprawdopodobniej stajnią i wozownią) działała mniej więcej do II połowy lat 20. XX. w., a jej likwidacja wiązała się bądź z pożarem, bądź z decyzją właściciela czy też zwierzchnictwa policji spowodowaną makabrycznym zdarzeniem (tak naprawdę nie udało się tego potwierdzić), w którym jakoby miał ponieść śmierć (a jego ciało zakopano w pobliskim lesie) jeden z tutejszych stałych bywalców.
Opustoszały budynek szybko popadł w ruinę i zyskał posępną sławę miejsca "gdzie straszy". W głębokiej piwnicy, gdzie w czasie burz i ulew chętnie chronili się turyści wracający z Sokolicy i spacerujący goście, miał bowiem nocami pojawiać się wielki diaboliczny pies, który przerażał spóźnionych wędrowców. Bardziej namacalną odrazę budziły żmije wygrzewające się latem na rozgrzanych kamieniach dawnej podmurówki.
Dziś jednak ten fragment dawnego świata związany z najbardziej niesamowitym i magicznym miejscem Krościenka jakim było kiedyś Podociemne, bezpowrotnie odszedł już w mroki przeszłości...
Autor: Krzysztof Koper
Źródło: Krzysztof Koper
Zdjęcia: Arch. Autora